Mała polska firma, zajmująca się profesjonalnym niszczeniem dokumentacji. Prowadząca działalność biznesową na obszarze Małopolski i Śląska. Zdobywca branżowych certyfikatów jakości. Firma posiadająca cele, strukturę, wizję, misję, dbająca o ekologię. Przynosząca zyski, posiadająca stałych klientów. Firma, w której 90% pracowników to osoby niepełnosprawne umysłowo.
Niemożliwe?
A jednak.
Spółdzielnia Socjalna Albert działa na polskim rynku od 2018 roku. Powstała z inicjatywy Fundacji im. Brata Alberta i Fundacji Przyjaciół Fundacji Brata Alberta. Pomysł zrodził się nieco wcześniej. Fundacja Brata Alberta na co dzień zajmuje się wsparciem osób niepełnosprawnych, poprzez prowadzenie domów stałego pobytu, domów dziennego pobytu, warsztatów terapii zajęciowej, świetlic terapeutycznych, ośrodków adaptacyjnych, szkół oraz przedszkoli integracyjnych. Oprócz codziennej opieki Fundacja oferuje Podopiecznym wiele możliwości osobistego rozwoju, pozwala zdobywać większą samodzielność i odkrywać radość z bycia aktywnym. Pracownicy Fundacji organizują w tym celu wiele zajęć terapeutyczno – rehabilitacyjnych: taneczne, muzyczne, rzemieślnicze, modelarskie oraz artystyczne. Dzięki warsztatom Podopieczni zdobywają nowe umiejętności i odkrywają swoje – często niezwykłe – talenty.
Tego wszystkiego wydawało się jednak być za mało. Wśród podopiecznych były osoby, które potrafiłyby w określonych warunkach funkcjonować samodzielnie w codziennym życiu, ale jak im w tym pomóc? Jak jeszcze można ich wesprzeć? Gdzie mieliby pracować, jak zarabiać na życie?
Te i wiele innych pytań przez długi czas kłębiły się w głowach osób zarządzających Fundacją. Pewnego dnia podczas burzy mózgów zorganizowanej z grupą wolontariuszy z krakowskiej korporacji wyłoniono kilka pomysłów, a wśród nich i ten. Idea stworzenia spółdzielni socjalnej zawojowała umysły wielu ludzi. Z początku wiadomo było niewiele: gdzie będzie siedziba spółdzielni (w Chełmku) i czym będzie się zajmować (niszczeniem dokumentów). Udało się zebrać fundusze na pierwszą maszynę do niszczenia, stworzyć logo. Nagle działalność Fundacji wykroczyła poza standardowe akcje i zbiórki funduszy, znalazła się oto na nowym dla siebie terenie – komercyjnym rynku. Tu nie wystarczy szczytny cel. Usługa musi znaleźć klientów, zyski muszą przewyższyć koszty, pracownicy muszą otrzymać wypłaty. Z tym ciężarem stresu na barkach (i szaleństwem w oczach) Fundacja, we współpracy z wolontariuszami doświadczonymi w działalności biznesowej, powoli zaczęli stawiać kolejne kroki na drodze budowania stabilnego miejsca pracy dla podopiecznych. Wielkie serce i wspaniały pomysł wkrótce okazały się niewystarczające wobec twardych wyzwań rynku, przez co pomoc wielu osób niezwiązanych bezpośrednio z Fundacją okazała się bardzo przydatna. Wkrótce udało się zorganizować wszystko co niezbędne, aby dokonać uroczystego otwarcia Spółdzielni. Huczny start wymagał wielu działań z zakresu organizacji, zarządzania, marketingu, PR, koordynacji i szeroko pojętej logistyki. Była telewizja, radio, przedstawiciele parlamentu nawet, ksiądz, władze samorządowe. Na otwarciu Spółdzielni pojawiło się dużo życzliwych ludzi, ciepłych słów, padły pierwsze deklaracje zleceń. Pracownikami zostali podopieczni fundacji, wybrani przez ówczesnego terapeutę pracującego u Brata Alberta. Wielki start, wielka pompa.
Po czym przyszła codzienność i realia rynku. Wkrótce po otwarciu pojawiło się wiele wyzwań – poszukiwanie klientów, faktury, zamówienia, rachunki, koszty. Z początku było bardzo niewiele zleceń i wzrastający niepokój, czy aby to się uda. Ze strony wolontariuszy równolegle trwały prace nad stworzeniem narzędzi biznesowych dla Spółdzielni, takich jak podstawowy model biznesowy (przychody versus koszty), narzędzia do kontroli przepustowości zespołu i wsparcia planowania pracy. Sytuacja była nowa dla wszystkich i stanowiła nie lada wyzwanie. Brutalne zderzenie z rzeczywistością sprawiło, że energia i optymizm z początkowych miesięcy zaczęły opadać, a koordynatorzy rozpoczęli gorączkowe poszukiwania alternatywnych rodzajów działalności dla spółdzielni. Jednak twardy głos doradców ze środowiska biznesowego powtarzał w kółko: usprawnijmy to co jest, skupmy się na jednym. Przez kolejne miesiące spółdzielnia uczyła się stawać na nogi – sprzedażowo, marketingowo, organizacyjnie. Jak każda nowa grupa przechodziła przez kolejne etapy tworzenia się stabilnego, zorganizowanego zespołu. Po okresie początkowych kłopotów w końcu zleceń zaczęło przybywać, praca powoli ruszyła do przodu.
W minionym roku minęły 2 lata działalności Spółdzielni Albert. Ten czas to okres wielu wyzwań, problemów i radości z ich rozwiązywania. Obecnie spółdzielnia funkcjonuje jako stabilny zakład pracy, zatrudniając 5 podopiecznych fundacji. Dla pracowników jest to ogromna pomoc, czują się potrzebni, są zaangażowani, stanowią część aktywnego społeczeństwa. Przez cały ten czas we wszystkich trudnych momentach zawsze znajdowały się osoby chcące pomóc. Wsparcie ze strony osób zajmujących się profesjonalnie marketingiem, grafiką, budową stron internetowych, copywritingiem, sprzedażą, mediami społecznościowymi, komunikacją PR, rozliczeniami finansowymi, zarządzaniem zespołami, organizacją procesów i wiele, wiele innych.
Prace trwają nadal. Pandemia postawiła przed spółdzielnią kolejne wyzwania, na liście zadań wolontariuszy jest obecnie ponad 20 rzeczy takich jak analiza konkurencji, zmiany na stronie internetowej, wprowadzenie nowych usług i wiele innych inicjatyw. Wielkie serce fundacji, która zapragnęła dać zatrudnienie swoim podopiecznym, okazało się działać jak magnes dla wielu pomocnych osób z różnych środowisk. Na chwilę obecną Spółdzielnia jest fenomenem na skalę krajową, jako przedsiębiorstwo socjalne, prowadzące dochodową działalność biznesową. Statystyki mówią, że tego typu przedsiębiorstwa utrzymują się maksimum rok – dwa lata. Albert świętuje właśnie dwa lata działalności i można powiedzieć, że dopiero się rozkręca.